Trudno powstrzymać się od bycia patetycznym, kiedy zdajesz sobie sprawę, że to, czym wcześniej gardziłeś stało się częścią twojego życia. I że tak naprawdę zmiana wcale nie wyszła na gorsze.
W pewnym momencie swoich rozważań, jednakże, zaczynasz się zastanawiać które "ja" miało "rację". Czy to dzisiejsze, które wcześniej gardzoną rzecz teraz akceptuje, czy przeszłe?
Nie wiesz dokładnie kiedy minęło "niech będzie". I dlaczego. Może to przez to, że teraz masz szersze niż kiedykolwiek pole widzenia. Bo czy nie lepiej spojrzeć na TERAZ z trochę innej perspektywy, z boku?
I w końcu nauczyć się odkrywać wiele warstw, zastanawiać się nad przyczyną, a nie trzymać się kurczowo tego, co widać tylko gołym okiem.
("I osądzać trochę mniej" pojawia się ironicznie w moim umyśle, który ostatnimi czasy więcej osób nie znosi (nie-nawidzi) niż toleruje)
PS. transfer męczy