Nie lubię walentynek. Gdy byłam sama nie lubiłam ich z innego powodu niż obecnie. Teraz, kiedy mam
soulmate (a coraz bardziej się do tego przekonuję) święto to (bądź co bądź- nadal jakieś sztuczne i wymuszone) wydaje mi się niezwykle banalne. Nie interesują mnie argumenty pt. przecież kochać się powinno codziennie (bo to samo można powiedzieć o dniu matki, a przecież nie ma takiej osoby, która zapomniałaby o tym święcie i nie złożyła rodzicielce życzeń (jeśli takowa żyje). Nie podoba mi się po prostu nagły wysyp zakochanych par, piórka, kicz i czerwone serduszka z napisem love, i wyznawanie miłości po każdym zdaniu. I chwalenie się w opisach gg.
Poznałam coś takiego, co zmieniło mój pogląd na wiele spraw. Inne rzeczy wydają mi się niewystarczająco dobre i prawdziwe, by zawracać sobie nimi głowę. A nie powinno tak być. Wszystko powinno mnie bardziej cieszyć.Niestety, reszta wydaje mi się nieistotna, niegodna uwagi, a czasem zwyczajnie zła.
Cysia. Dwa pierwsze zdjęcia nigdy nie były pokazane z jednego prostego powodu- wyszły niemalże dokładnie tak, jak miały wyjść. Czyli brzydko pod względem światła, ciemno, trochę inaczej niż zwykłam focić. I jestem strasznie z nich zadowolona. Tak szczerze zadowolona.
To przykre jak bardzo lgną do mnie pozytywne utwory. Na szczęście to tylko Smashing Pumpkins (z cudoooownym Billym!). Wręcz uwielbiam akustyczne
Today.
Bo taka muzyka przecież nie może być zła.
1 komentarz:
Lubie!;)
Prześlij komentarz