niedziela, 31 stycznia 2010

It won't begin until you make it end

Ciepło było, miło, biało i co najważniejsze- z ulubioną Saszą. Sesja była typowo rekreacyjna, a fociło się świetnie- mimo, że nie jestem w formie.


 

  


Radż, radż dj...*
"(...) jak się bawi lewy sektor?!"**

Cudownie. Dowiedziałam się co robi muza. Odkryłam również, że wpływam na artystę nieświadomie- nawet gdy upieram się, że nie maczałam palców w nowym tworze. Okazuje się, że jednak tak. On wie lepiej.
Co tam soulmate! Improwizowanie w ten sam sposób wymiata.
Byłam również joł pro gitar masta przez krótki czas, niestety moje nadzwyczajne zdolności gdzies uleciały i naszym oczom ukazał się zwykły noob. A łiski w słoiku (niemalże dosłownie i w przenośni) nigdy nie była tak dobra, jak wtedy.

The Carpet can fly, mom
(...)and  let's talk in english all the time!


Searching...
                     ... searching for shoes!


"Raise the cup and let's propose a toast
To the thing that hurts you most
It's your last cup of sorrow
What can you say?
Finish it today
It's your last cup of sorrow
So think of me
And get on your way"


Czasem sama sobie zazdroszczę.



* oraz **-  ze względów bezpieczeństwa tekst został zmieniony

1 komentarz:

faith pisze...

Całkiem miła sesja:) Dobrze zobaczyc u Ciebie cos nowego.