środa, 30 maja 2012

cold late november

Kiedy presja i stres przestają pomagać, a stają się przeszkodą? Kiedy drżenie rąk i mdłości nie oznaczają czegoś nieprzyjemnego i przejściowego, a stają się stanem, w którym znajdujesz się cały czas? Czy da się do tego przyzwyczaić albo chociaż zignorować? Czy mówienie o tym pomaga, czy odwrotnie- napędza ciało do ciągłej produkcji adrenaliny? Ostatecznie organizm zbuntuje się przeciwko niekończącemu się stresowi, toksynom i ogromnej ilości kofeiny. Wystarczy tylko się modlić, aby stało się to jak najpóźniej i w odpowiednim momencie. Bo kiedy już nadejdzie ten czas, to nic nie będzie się dało zrobić. Mózg odmówi posłuszeństwa, a ciągłe powtarzanie "spokojnie, to da się ogarnąć" już nie będzie pomagało. Pozostaje tylko zadać sobie pytanie: czy wykorzystywać pozostały czas jak najefektywniej czy postarać się uspokoić?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

'twoje kości nie są ze szkła, możesz zderzać się z życiem'

a ludzki organizm jest naprawdę bardzo wytrzymały, trzeba w to tylko uwierzyć. i od czasu do czasu coś olać, pójść spać, potem na to konto zrobić coś innego lepiej. no i robić, robić. skupiać się na tym, nie na stresie. robić jak najwięcej, tyle, ile można, ile jest się w stanie, ale nie więcej. a ostatecznie - trzeba po prostu przetrwać. dasz radę.